W kwiecie na starym kontynencie w szarym mieście, Domowe ognisko gra wszystko, Teraz ja wiem miasto tętni życiem, pulsuje, obserwuje, To miasto w którym egzystuje, które mnie wychowuje, Za co je kocham, takim jakie znam krok po kroku, Blok na bloku, kolejne bloki Warszawy widoki, Postępne nastepne budynki wyrastają jak z podziemi, Rzucaja kilka cieni, bogactwo historii, Uwczesny obraz to partactwo bez ładu i składu, Miasto kochane gdzie stoją te giganty, szklane mutanty, Które sięgają chmury. W tym barze smarze blanty, kolejny ponury dzień, Nasze miejsce cień stolicy tak na każdej dzielnicy, W stylu rzemielśnicy ja zwykły rodak Polak warszawiak,dzieciak, Czas ucieka najarana powieka opada od wieczora do rana, Tak się składa że nastukanie dużo zjada, japa zapchana, Spogląda jak wygląda Warszawa kochana, Warszawa szanowana.
2.
Ilu spłodziło życie, do których nikt sie nie chce przyznać, Ilu powinno już zdychać na odwykach tam przebywać, W zamkniętych klinikach, a tłum dalej po ulicach Sepnym wzrokiem i cisnieniem smiga, tak to bywa, Tak to bywa jak sie nie ma co palić, to się fryga, Dixon wiwat, miłość, przyjaź i świadomość że nie jestem sam, Tu wyjście w którym bez awantur prawie nie ma tu melanżu, W bezdomnym znalazłem ofiare gwałtu brak reakcji Warszawiaków, Dasz Bóg nie oglądać już takich obrazków, nastuk melanz dlugi , Na styk, teraz czubki hajsy,ziomki,suki,dolek alko dragi,szlugi, Wszystko to pokryje kiedyś ziemia świat zapomni, I dlatego poprzez rap, każdy wers jest jak pomnik, Ten prawdziwy, szczery i Warszawski dla Warszawki, Dla wszystkich bezdomnych matki którzy okupują mosty klatki, Schroniska centralne, obraz taki a nie inny, Winny każdy kto nie pomaga a Warszawa stoi naga wystawiona na pożarcie ludzią, Którzy szczęście widzą w hajsie w inwestycjach których wykorzysta siebie, To te dwa podpisy liczą flote a nasze miasto płonie wciąż trafione, Przez nienawiści płomień, przez obojętności płomień.
3.
To tu gdzie, miasto pełne smutków, policyjnych głupków, Różnych subkultura to wszystko otacza, polityczny mur, Za chmur wyłaniją się wieżowce, szare blokowce, Mieszkający w nich ludzie uważani są za czarne owce, Pospulstwo szerzy się ubustwo, na talerzu pusto, W głowie myśli mnóstwo, o tym jak poprawić swój byt, Pomalowane mury, rozkopane drogi, ludzie i nałogi, Z tagowane klatki, zapłakane matki i to jest faktem, Na Łazieńkowskiej piłkarskie spektakle, z monotonią życia zawarte paktem, Tak Warszawe kojarz z teatrem gdzie aktor zamienia sie w postronnego widza, A sceną jest ulica, ten widok nie zachwyca.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.