Ona cicho łka nocami On już nawet jej nie rani. Pod pręgierzem siebie samych dzień po dniu i co godzinę coraz bardziej umieramy.
Ja już dawno go nie słucham On odezwie się czasami. Ona dawno go nie słucha Głos nasz ginie gdzieś w otchłani. Słodkim - chcę - przybici wzajem. Na sobie ukrzyżowani.
Czasem palce swoje splotą By kimś innym być w tej chwili. A to wszystko tylko po to byśmy żyli - tak bezczelnie - chociaż trochę jeszcze żyli.
Czasem gdy w sobotnim kinie Znów powtórzą Casablankę... Ona dojrzy w nim kochanka i on dojrzy w niej kochankę.
Krótką chwilę zatopieni W dymie jego papierosa. I w jej potarganych włosach, w bezmiar krain i przestrzeni w swym M4 zapatrzeni.
Ona wraca w swe marzenia On ucieka od swych marzeń. W obcych tkwią czasoprzestrzeniach. Już osobno. Już nie w parze. Już nie razemTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.