To jest ten rap, ta pasja i ten bit O życiu, które czasem daje ostre cięgi Jedziemy z tym gównem, zarabiamy diengi Przykro mi bardzo, my nigdy nie będziemy trendy Choć życie pędzi, my wciąż na powierzchni Choć kilku już tu chciało byśmy odeszli PDG Kartel synu, wrogowie pierzchli A my jesteśmy, choć długą drogę żeśmy przeszli
Chmury na niebie, zanosi się na deszcz dzisiaj Ja w domu siedzę i myślę o czym będę pisał Piszę o tym rapie, bo zawsze przy mnie ten tusz i papier Nagminnie nawijam nie z prawdą na bakier Z nią się nie mijam, w policję chuj wbijam zawsze PDG Kartel, piracka flaga na maszcie Ten rym wrzeźbiony w betony nie w alabastrze A na zachodniej stronie łazarskie chaszcze Z nich się wywodzę i u nich często nadzieram paszcze Choć wielu z was tu zdążyło wjebać się w niezły pasztet Życie nie głaszcze nikogo, popełnisz błąd karze srogo Wielu tu podwinie ogon kiedy kłopotów jest mnogo Nie ja, ta okolica jest moim azylem tu Gdy byłem małym szczylem robiłem tu gnój To tych kamienic i tych podwórek rój wychował mnie Dlatego mam charakter by być prawdziwym w tej grze
Ejże niech się rozejrzę, ze mną ci sami co przed laty To cecha prawdziwych graczy powiedział Kaczy Sprawdź to, to grzeje cię jak webasto Ten bit, ten rym, ten styl w połączeniu z pasją
To jest ten rap, ta pasja i ten bit O życiu, które czasem daje ostre cięgi Jedziemy z tym gównem, zarabiamy diengi Przykro mi bardzo, my nigdy nie będziemy trendy Choć życie pędzi, my wciąż na powierzchni Choć kilku już tu chciało byśmy odeszli PDG Kartel synu, wrogowie pierzchli A my jesteśmy, choć długą drogę żeśmy przeszli
Wygrywa ten sam rytm w kółko stary boombox Ze mną półmrok pokoju, kajecik i biurko Dedykuje to kumplom, PDG miasta dzieci I chuj w to, że nikt nie szasta, ale jakoś leci To dla znajomych ekip i wiedz, że jest ich trochę Rzuć tu okiem, znów lecą szyby z wszystkich okien To hip-hop ten ponad dekadę męcząc temat Kiedy węszą psy gacik nas tu nie ma Siema nacisk kładę na jakość, szczerość i lojalność Tak od pierwszego dnia, co? Dziś Szelma z Kaczką i szajką nam podobnych Noc okryła miasto, kuzyn przytula głośnik Jak Johny Knoxville tu trudno być normalnym Projekt Własny Styl, wraca syn marnotrawny Poznańskie landschafty z nimi jednym sercem Gdzie budzą ludzi werble, kuzyn za peklem biegnę Co trefne to wdepczę w ziemię, ma się rozumieć Reprezentuję siebie kultywując kulturę, ej, PDG Ciebie niech nie interesuje jakich zajęć się imam Będę prawdziwy, nie odgrywam roli jak Morgan Freeman Zachowam twarz, gdy trzeba fason trzymam Z tych ulic te wersy gdzie na twarzach wredny grymas Jest codziennością zderzenia z rzeczywistością Wielu nie potrafi przetrwać, coś mówi mi czasu nie trać I rap ten rób Kaczor do końca aż po grób Kłamstwa i fałszu smród zabijaj każdym wersem Co to za miejsce, to Ł.A.Z.A.R.Z. znów Gdzie w pogoni za zarobkiem niejeden jest kłębkiem nerwów Z dorobkiem w pierdlu i niepewną przyszłością To patologia bywa normalnością Rap dla mnie odskocznią, na laurach nie spoczną Kaczor i Shellerini ta pasja i ten bit kminisz Choć życie pędzi, jeszcze daleko jest przed nami finish Daleko przed nami finish, synu
To jest ten rap, ta pasja i ten bit O życiu, które czasem daje ostre cięgi Jedziemy z tym gównem, zarabiamy diengi Przykro mi bardzo, my nigdy nie będziemy trendy Choć życie pędzi, my wciąż na powierzchni Choć kilku już tu chciało byśmy odeszli PDG Kartel synu, wrogowie pierzchli A my jesteśmy, choć długą drogę żeśmy przeszli Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.