To był lipcowy poranek Ona chciała się pobawić Ubrana w spódniczkę i bluzeczkę Hello Kitty Dwa blond warkoczyki, jasnoróżowe buciki Szybkim krokiem ruszyła w stronę placu zabaw Rodzice bez obaw puszczali ją tam codziennie Monitoring osiedlowy pracował płynnie Było jeszcze wcześnie, słońce prażyło pięknie Nieświadomie podwinęła krótko bluzeczkę Po podwórku paradowała z odsłoniętym pępkiem Młode dziewczę nieświadome przecież, Że takie zachowania mogą służyć do podjarania Drania, którego kręci widok dziecięcego ciała Huśtała się, zeskoczyć z huśtawki próbowała Dla niej cały świat to tylko zwykła zabawa Zawsze się bawiła z kumpelą o imieniu Ania Brama po drugiej stronie w oczy jej się rzucała
??? Chodź opowiem Ci bajeczkę ??? x2
??? ciepło oblegało jej ciało Byłem tak podjarany Na jej widok kutas stanął Niezgrabny tyłek wywijała w lewo, w prawo Nie widziała mnie, Była pochłonięta zabawą Czułem zapach jej gładziutkiej cipeczki Delikatnie mokra kropla po guziczku spływa Zanurzył bym chętnie paluszek w środek jej dupeczki Rozglądam się dookoła czy jestem sam Nie widzę jej rodziców, kutas bokserki rozrywa Postanawiam sobie ulżyć, minie tylko chwila Po kilku ruchach, sperma o ziemię uderza Nie ulżyo wcale, obudziłem w siebie zwierza Szybko się ubieram zakładam kaptur na głowę Wybiegam szybko z bramy, zmierzam w jej stronę Serce nie wyrabia, taka kurwa adrenalina Chwytam ją za ramię, zarzucam na nią worek Chwytam za głowę i wlokę na drugą stronę
??? Chodź opowiem Ci bajeczkę ??? x2
Kilkanaście minut później oboje są już w kryjówce Wydaje jej rozkaz - "Oprzyj się brzuchem o blat!" Podciąga spódniczkę, przygląda się bladej dupce Ściąga koszulkę, z kieszeni wyciąga gumkę "Padaj kurwo na kolana, będziesz teraz ssała!" Ona taka mała w ogóle go nie rozumiała Z całym jej pętem rozwarł jej malutką buzię Z kącików jej ust krew strumyczkiem poleciała Rozpłakać się chciała, ale już penisa w ustach miała Wpychał go głęboko, do samego gardła Pod naciskiem ta bidulka się zrzygała Nie wiedziała, że skurwiela kręcą tak fekalia Chwycił ją za głowę szybko plecami obrócił Wepchnął penisa w jej małą pochwę na chama Poczuł jak jej cipka jej od środka rozrywana Nie miał skrupułów ten gwałciciel wcale Wsadził chuja w odbyt, jarają go anale Kiedy już dochodził sprowadził do parteru Wepchną chuja w gardło dając od sieczkę nasieniu Ona się dławiła, dusiła, była cała sina Nie połknęła ani kropli, wszystko zwymiotowała To go wkurwiło sięgnął więc do plecaka Prawą ręką wyciągnął nóż rzeźnicki Wbił go pomiędzy miętne i malusieńkie cycki Lewą dłonią energicznie wziął ją za czoło Szybkim ruchem temu dziecku poderżnął gardło Dziecina umierała dusząc się własną krwią Po niedługiej chwili nastąpił jej zgon Kiedy już leżała taka chłodna, martwa On postanowił nasikać jej do ciała Kiedy jego jądra się całkowicie opróżniły Zawiesił sobie węzeł na spoconej szyi Dokonał samobójstwa, moi mili Kiedy policja trafiła do tej ciemnej kryjówki Nie byli świadomi na co mogli tam trafić Dzieciojebcą okazał się ksiądz z parafii.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.