Przed drzwiami do dentysty siedzimy według listy - we wzroku mamy szklisty polarny strachu ziąb. Cierpienia szare cienie czekamy na cierpienie - co dłuższe ma korzenie niż obolały ząb.
Gdy zadmie bólu trębacz w zepsutą konchę zęba - gdy włosy staną dęba, a oko wpadnie w głąb - w milczenia futerale płoniemy od zapaleń, tańczymy nerwów balet, złorzecząc na ten ząb.
Lecz kiedy się wyczerpie kontyngent naszych cierpień i w nagłej bólu przerwie zakwitnie ulgi klomb - wyjdziemy od dentysty skąpani w szczęściu czystym, jedynym, rzeczywistym - że nas nie boli ząb.
I zamiast w życiu wcale nie szukać innych zalet i się radować trwale, gdy ból nie krzywi gąb - wy znów będziecie chcieli pieniędzy i niedzieli, i innych dupereli wciąż ostrząc na nie ząb.
Oj! Ząb, zupa, dąb, zupa, dąb ząb, zupa, dąb, zupa, dąb, ząb. Ząb, zupa, dąb, zupa, dąb, ząb ząb!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.