W pewnej zagrodzie Dzień był jak co dzień. Zwykła kaczka zwykłe plany miała. Mieć jaja w domku, W jajach potomków. Każda kaczka tak by przecież chciała.
Lecz kiedy z jajek kaczy drobiazg wykluł się już, Patrzymy na kaczątka i co widać, ach cóż? Że pośród żółtych kacząt, ślicznych, że ojej, Paskudnie brzydkie kacze bobo pęta się.
No i co teraz? Straszna afera! Tato-kaczor chce iść do klasztoru. Trzoda w ogóle Orzekła chórem, Że to wynik romansu z indorem.
Pomówień zakres coraz większy był z dnia na dzień Gdy Ono Coś Na Kaczych Łapach zmieniało się. Lecz to nie żaden zwierz paskudny z kaczką żył, To poskładany źle kod genetyczny był.
Kaczątko w zwierzątka zmieniało się kwa-kwa Z początku z kaczątka był pies kwa-hau-hau Przez chwilkę był wilkiem, a potem już jeż. Uuuuuu, tup-tup. Dni kilka kotem był też tup-tup, miau-miau
W kurczaka się zmieniał cip-cip W różne inne stworzenia cip-cip Przez godzinę był rybą W akwarium za szybą. Prosiakiem przy misce kwi-kwi Tak się zmieniał we wszystkich, kwi-kwi Aż w końcu w Gucwińskich kwi-kwi Dzień dobry!
Był żmiją, czas mijał, już zmienił sto ciał ssssss Lecz jednak w tym cel pewien miał, ssssss, miau Po żabie już prawie, już tylko słoń, kum-kum,tru-tu Aż w końcu łabędź jak koń, tu-tu-tu
W końcu wreszcie łabędź, łabędź jak koń! i-ha-ha-ha-ha! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.