Dwóch kiprów z londyńskich doków znalazło w którymś tam roku zapomnianą beczkę od wina; odbili wieko i obaj struchleli: z beczki osoba sześcioskrzydłego Serafina!
Szedł Serafin po schodkach jakoby lampa słodka i pachniał, lecz się zmniejszał. A biedni kiperkowie skrobali się po głowie, że postać nietutejsza.
Właśnie wiatr z burzą wściekłą targał Londyn jak drzewko – dopust Boży widomy; król się schował w kredensie, pod łóżkami się trzęśli golibrody i astronomy.
Więc przez ten smutny Londyn wędruje nasz Serafin, bezdomny, deszcz go polał. Policjant huknie z mostu: „Ktoś ty?” - A on po prostu: „I am the Pole, jam Polak”.
To ci mówię! Tak po prostu!
„To ślicznie, mój skrzydlaty, proszę do ambasady, tam wszystko dla Polaka”. Dobry angielski „glina” objaśnił Serafina: strona taka a taka.
W ambasadzie aniołek opłakał cały stołek, druczek, znaczek i bloczek. Pożyczył ze zgryzoty 340 złotych i zniknął jak obłoczek.
Ojojoj!
Pożyczył ze zgryzoty 340 złotych i zniknął jak obłoczek.
Wam to mówię! Jak obłoczek!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.