Ach różne, przeróżne obrzydliwości Człowiek na świecie spotyka Chciałby zająć się czystą formą Sztuką, na przykład wysoką
A tu co i rusz, to i smród i ohyda I nie ohyda ot taka sobie Ale śmierdząca czarną i lepką Nad wyraz cuchnącą posoką
Bo cóż, moi drodzy, może być tak Ach tak obrzydliwe jak Robak, co do zupy wpadł Rozdrzyzdanej muchy ślad
Koza z nosa, grzyb na nodze Rozjechany kot na drodze Co tam jeszcze - włosów przeszczep Szczęka w szklance, łupież, ropa
Weneryczna, tfu, choroba I nie koniec jest to, ach I nie koniec jest to, ach Białkiem oczu błyska strach
Większy pech, parszywy powód Zapałką z wanny wyjęta Najwstrętniejszej ohydy przynęta Obrzydliwa kępa włochów
I jak tu się oddać miłości bez granic W tym dole kloacznym pełnym fekaliów Gdzie nawet tulipan z dwoma listkami Układa się, układa się w kształt genitaliów, genitaliów
Pod każdym oknem Na każdej ulicy Chrabąszcz swą kulę Gnoju przetacza
Tak toczy się życie Okropnie, okropnie Brzydzi mnie to I zniesmacza
I ponadnormalniej budzi mój gniew Niezwykłej szpetoty ta brzyda Więc jak tu stoję oświadczam wszem Że ja, osobiście, się wzdrygam
I całej tej brzydzie mówię - nie! Posłuchaj brzydo - nie, nie! Posłuchaj brzydo - nie, nie, nie! Posłuchaj, posłuchaj, brzydo
I niech nie dopada was pusty śmiech Nie śmiech w zasadzie, lecz rechot Ja na pytanie - po co się starać gdy sprawa i tak jest przegrana?
Odpowiem dumnie podnosząc głowę - Jak to po co, dlaczego? Dla gówna psiego, proszę was I choćby tylko dla tego!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.