Szła raz ulicą piękna dziewczyna Zawzięty krok, surowa mina Nagle zatrzymał jej marsz pewien Adam Który powiedział – przepraszam, szlaban! Nie przejdzie pani dalej dopóki się nie uśmiechnie I niech mnie I niech mnie bije tysiąc kul Ale niestety – nie przekupią mnie banknoty ani monety Ponieważ panience nie było to w smak Wzmocnił swój przekaz tak Wzmocnił przekaz Co ci zależy? Gdzie ci się śpieszy? A może tego ci właśnie brak? Może to jutro się nie powtórzy Może tę chwilę, śnieg tak zaprószy Że zginie po niej najmniejszy ślad? Więc uśmiechnęła się do chłopaka Potem do parku dali drapaka Gadali, pili kawę z ciasteczkiem A gdy chciała odejść, on rzekł – chwileczkę! Nie dojdzie do skutku to pożegnanie Bez pocałunku Ja z posterunku W żaden się bok Nie ruszę o krok Nie ruszę, nie ruszę o krok. Przysięgam! Ponieważ panience nie było to w smak Wzmocnił swój przekaz tak Wzmocnił przekaz: Co ci zależy? Gdzie ci się śpieszy? A może tego ci właśnie brak? Może to jutro się nie powtórzy Może tę chwilę, śnieg tak zaprószy Że zginie po niej najmniejszy ślad? Jakiś czas potem gdy zbudził się rano Przytulił śpiącą wciąż ukochaną Zabrał ubranie w drzwiach prawie znikł Nagle usłyszał za sobą: Zurick! Nie było potrzeby wzmacniania przekazu Chłopak po rozum poszedł od razu Na koniec prośba i do was kochani mimo pomyłek, pomimo gaf A nawet że to może było do bani Nie pożałujcie nam kilku braw Bo co wam zależy? Gdzie wam się śpieszy? A może tego nam teraz brak? Właśnie tego. Może to jutro się nie powtórzy Może te tę chwilę, śnieg tak zaprószy Że zginie po niej najmniejszy ślad?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.