W białej od kafelków sali Łapiduchy-niebożęta Raz do sekcji układali Umarłego decydenta.
Na życiowej on wyżynie Rządził, dzielił i nagradzał Teraz skończy w formalinie, Lecz z szacunkiem – boć to władza.
Nad truposzem pochyleni Z namaszczeniem go kroili, Nagle wszyscy zaskoczeni Oczy na wierzch wywalili.
Dożył wieku podeszłego Człowiek znany, poważany, Wszystko zdarte u starego, A mózg... jak nieużywany!
Pan profesor od truposzów Wypowiedział się otwarcie: „Mózgu miał używać? Po co? Przecież zawsze miał poparcie!”
Ot i morał już gotowy Dla zwieńczenia całej hecy: Można było żyć bez głowy, Wystarczyły niezłe plecy!
Uważajta, bo dokoła Jeszcze sporo takich szpecy!
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|