Gdy tylko blady świt Rozświetli dzień wrześniowy Ruszają jak jeden mąż Grzybiarze do lasu Na grzybowe łowy
I cisza jest tylko pozorna Bo choć powietrze nawet nie drgnie To w kniei toczy się wojna Kto pierwszy grzyba zetnie
Każdy kosz przy sobie ma W ręku noża zimna stal Ruszyli Ruszyli
W oku iskra już się skrzy Gdzie tu rośnie jakiś grzyb? Ruszyli Ruszyli
Przeczesują leśne runo Wściekle grzybów poszukując Ruszyli Ruszyli
Proszę mi nie wchodzić w drogę Bo po mordzie mogę dać Póki kosz nie będzie pełny Wojna trwa!
Ręce do góry grzybku! A gdy słońce stanie już wyżej I gdy właściwie jest już po wszystkim Zwycięzcy wynoszą pełne kosze A przegrani zbierają jeszcze niedobitki
Aaaaaadaaaaam!........... Tato! Tato! Panie Kaspeeerskiiii! Przepraszam Tak? Nie widział pan moich rodziców? A jak wyglądali? Tato tak bardziej Stefan, a mama w kierunku Haliny To nie widziałem A to przepraszam
Każdy kosz przy sobie ma Każdy pusty aż do dna Wracają Wracają
W oczach nie ma iskier już Tylko koszyk... tylko nóż... Wracają Wracają
Smutni, głodni, wystraszeni Zagubieni w leśnej kniei Wołają Wołają
Proszę mi pokazać drogę Bo do domu wrócić chcę A grzyby? Kupię na bazarze Koniec pieśni Cześć
Zapraszam pana jutro na polowanie. Tam jest bezpieczniej Przyjdę ze strzelbą Nie! Niech pan przyjdzie sam Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|