Gdy spoglądam, hen, przed siebie Na sklepowy pejzaż senny I sporządzam swój kolejny Sprawozdawczy bilans dzienny, Gdy obliczę, co zyskałem, Ile ludzie wzięli, Co wyliczę, to wyliczę, Ale zawsze wtedy powiem, Że – niestety – mi brak:
Tuzina zegarków (a ha, ha, ha, ha), Trzech puszek kaparku (a ha, ha, ha, ha), Pół setki berecików (a ha, ha, ha, ha) Z pomponikiem na druciku (a ha, ha, ha, ha), Dwóch krzeseł drewnianych (a ha, ha, ha, ha), Foteli bujanych (a ha, ha, ha, ha), Stu paczek waty (a ha, ha, ha, ha) I słomianej maty (a ha, ha, ha, ha).
Teraz patrzę w mroczne lata, Co samotnie mi minęły, Bo z kontrolą wpadli do mnie I natychmiast zdjęli, Wyliczyli, co zyskałem, Ile diabli wzięli, Wyliczyli, obliczyli I w efekcie powiedzieli, Że – niestety – mi brak:
Tuzina zegarków (a ha, ha, ha, ha), Trzech puszek kaparku (a ha, ha, ha, ha), Pół setki berecików (a ha, ha, ha, ha) Z pomponikiem na druciku (a ha, ha, ha, ha), Dwóch krzeseł drewnianych (a ha, ha, ha, ha), Foteli bujanych (a ha, ha, ha, ha), Stu paczek waty (a ha, ha, ha, ha) I słomianej maty (a ha, ha, ha, ha). Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|