Kms Iem że się wkurwiasz, ja też się wkurwiam, bo tak już mamy Kolejna kłótnia za nami, chociaż tak bardzo kochamy I bez zmian już uwiązani ze sobą, choć mamy inne plany Charaktery, zdania, te różnice między nami To nie przerwane uczucie nas rani, ponoć za bardzo Ale tak ciężko jest zasnąć z myślą że cie nie ma znasz to Kiedy masz tą nadzieje w sobie że jeszcze powiesz Że koniec będzie dopiero gdy razem będziecie w grobie A tą monotonie myśli i uczuć przerwiecie w moment Bo tworzycie swą historie, własny początek i koniec By potem w chwili odejścia móc swobodnie przypomnieć sobie Jak dobrze było nam razem idąc przez świat we dwoje Może gdzieś innym słowem, ktoś napisze o was gorzej A ona odeprze w dal wszystkie teorie spiskowe By koniec końców te wszystkie opowiadania miłosne Móc zamienić w hipotezę, udowodnione porządnie Jeśli miałbym namalować Ci obraz To nie licz na piękne pejzaże i suknie Mam tylko czerwień wyrwaną ze środka I jej odcienie co krzepną na płótnie I jeśli miałbym namalować Ci świat Taki jak tło złych wizji w mych oczach To odwrócisz wzrok a ja zostanę sam Patrząc na dzieła, których nienawidzę kochać
Mam tych parę obrazów namalowanych wierszem Co nigdy nie opuszczą mojej pracowni Bo tu nie liczy się to co jest najszczersze Lecz to co przyniesie jak najwięcej forsy Ludzie nie chcą emocji, chcą tanich podniet Złotych ram i pstrokatych ujęć I tylko paru z nich dziś podejdzie do mnie Ze łzami w oczach powiedzą dziękuję Wernisaż truje artystów i gapiów I sam czasem nie wiem kogo jest więcej Krzyczą i plują, to najlepiej potrafią Nasze obrazy będą trwały tu wiecznie To dziwne miejsce, a w nim mały pokój Pełen tajemnic i szkarłatnych płócien I dziwny człowiek, który zgubił gdzieś spokój Nie muszę Ci mówić jakie to uczucie
Kiedy szedł będę doliną ciemną A meteorytów rój poryje glebę A niebo spłonie i obleje się czerwienią I na gałęziach drzew zakwitną puste pętle To spokojnie będę szedł aleją dalej Po cichu krocząc ścieżką martwych ciał I jeśli ślad krwi za sobą zostawię Niech dla potomnych będzie to te thin red line Mogę znieść wszystko i muszę żyć Bo znieść wszystko znaczy walczyć całym sobą Ze samym sobą, nawet jeśli z sobą tylko To z całym złem, tym ukrytym podprogowo Mogę wszystko znieść... muszę Mogę wszystko znieść, jestem w centrum universum... duchem
Jeśli miałbym namalować Ci obraz To nie licz na piękne pejzaże i suknie Mam tylko czerwień wyrwaną ze środka I jej odcienie co krzepną na płótnie I jeśli miałbym namalować Ci świat Taki jak tło złych wizji w mych oczach To odwrócisz wzrok a ja zostanę sam Patrząc na dzieła, których nienawidzę kochać
Jak byłem z Tobą wszystko wydawało się takie proste i choć był to moment z polepionych szczęścia cząstek I choć rozbryzg się na ścianie chwilę później, bezlitośnie wsysając te cząstki w próżnie Kiedyś dorosnę, popatrz na mnie, łapię rozpęd, lecę, spójrz lecę w dół, wraca monster Pale mosty, palę jonity, czyszczę kartę sim, ja się budzę z nią, Ty się budzisz z nim. Jedni wolą pić, krzyczeć, że nie chcą żyć, palić hajs, bo czują, że ich pali wstyd. Chować ręce w twarz, bo tak ich palą łzy, ale oni to nie ja i to nie Ty. Choć łączy nas zawieszenie na fakturze sufitu, i ból, uzależnienie od naszych kryptonitów. I strach, że brak nam cierpliwości do kompromisów, I śmierć, która często przychodzi tak po cichu.
Jeśli miałbym namalować Ci obraz To nie licz na piękne pejzaże i suknie Mam tylko czerwień wyrwaną ze środka I jej odcienie co krzepną na płótnie I jeśli miałbym namalować Ci świat Taki jak tło złych wizji w mych oczach To odwrócisz wzrok a ja zostanę sam Patrząc na dzieła, których nienawidzę kochaćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.