Koguty piały raz po raz, W mrok wyciągając szyje, Jak gdyby wiersze cały czas Recytowały czyjeś.
W tym pianiu z chandry było coś, Tej męskiej, tej przepastnej, Kiedy jak złodziej lub jak gość Drzwi się otwiera własne.
Pianie leciało w dal i w mrok, Spadając gdzieś w nieznane - Tak niekochaną twarz czy lok Gładzi się, patrząc w ścianę.
Kiedy pieszczota jest jak zgrzyt Ale brak sił na zdradę... Pewnie dlatego szary świt Tak długo nie chciał nadejść.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.