O Boże, myśl taka mi się tli, że w głębi duszy nie ufasz mi. Twych świateł snopy tną widok jak nóż, źrenice do mroku przywykły mi już.
Próbuję zgubić bezsensu smak, lecz szczypie w język, wywija go na wspak. Na cóż mi głowa niegotowa na raj? Budujesz napięcie, to puentę też daj.
I tak, i tak wciąż martwię się, czy dół jest w dole, dno na dnie?
Gorący asfalt do krwi stopy żre, przede mną droga, co jak język rozwija się. Ci mówią: „nie”, ale tamci mówią: „tak” i skromność radzą, błogosławią, pytań brak.
Twych opon huk coraz bliżej, bliżej już. Rozgrzany metal w moją stronę pruje przez kurz. Dywagują, czy wzbiję się w górę, czy w dół, opadnę prosto w blender Twych kół.
I w górę, czy w dół? I w górę! O, Boże to Ty, już widzę Cię!
I tak, i tak wciąż martwię się, czy dół jest w dole, dno na dnie? Przyjdź i zapewnij, że nie znika świat, kiedy śpię!
I tak, i tak wciąż martwię się, czy dół jest w dole, dno na dnie? Przyjdź i zapewnij, że nie znika świat, kiedy śpię!
I tak, i tak wciąż martwię się, czy dół jest w dole, dno na dnie? Przyjdź i zapewnij, że nie znika świat, gdy zapadam w sen!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.