Na skraju miasta żył facet, który Do pięknej Frani ruszał w konkury Chociaż wylewał i łzy i poty Na nic się zdały jego zaloty
Młody chłopczyna był zbyt ubogi Aby przekroczyć rzeźnika progi Nie psu kiełbasa, nie kotu kiszka Nie dla fryzjera panna Franciszka
Z takim nie chcieli zgodzić się losem Wyrok ten dla nich był strasznym ciosem Więc w tajemnicy przed ojcem, skrycie Postanowili zakończyć życie
Biedny fryzjerczyk zalał się łzami I kupił kiszki ze strychninami I było tego pół metra blisko I zjedli razem z panną Franciszką
Choć wszystko zjedli, dobrze się czuli Nawet strychniną się nie otruli Tak smaczna była przed wojną kiszka Długo żył fryzjer, a z nim Franciszka
Mile wspomina się dawne czasy Dzisiaj nas trują nawet frykasy Przedwojennego nie ma wyrobu A nowoczesne wiodą do grobu
Nie trzeba spluwy ni arszenika Weź sto patoli, idź do rzeźnika Kup kilo kichy, usmaż ją sobie Zjedz na kolację i już po tobie
Niejeden Polak z żalem dziś wzdycha Była ci, była przed wojną kicha Kiszka rarytas, kiszka marzenie I nie po takiej wariackiej cenieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.