Latek miałem sześć a może siedem A tak dokładnie sam już dzisiaj nie wiem Dawne te dzieje, pamięć już zawodzi Starość nadchodzi
Pamiętam tylko coś nie tam, u licha Coś mnie skusiło sięgnąć po kielicha To był ten piewszy, mocny ale zdrowy Mój chrzest bojowy
Raz na przyjęciu, bibie uroczystej Tato zostawił sobie trochę czystej I rzekł, nie bacząc na swojego syna: Będzie na klina
Wszyscy zasnęli, ja nie mogłem za nic Ludzka ciekawość nigdy nie ma granic Tak rozmyślałem chyba przez godzinę Nad taty klinem
Chociaż wiedziałem, że dostanę burę Moja ciekawość wzięła jednak górę Cichutko wstałem, szkło do ręki wziąłem I pociągnąłem
Trudno opisać, co się ze mną działo Coś mnie przypiekło w język, przełyk mi zatkało Film mi się urwał, sen mnie twardy złożył Pod stół położył
Tak się zaczęła moja eskapada Starszych kolegów porwała gromada I coraz częściej pod pęto kaszanki Dzwoniły szklanki
Codziennie w szkole kłopot miałem nowy Nic nie chciało wejść do ciasnej głowy Chociaż profesor dwoił się i troił Nic mi nie wpoił
Inni uczniowie czynili postępy Ja coraz bardziej stawałem się tępy Lekcje nudziły, twarda szkolna ława Ciężka przeprawa
Jak wół się wrotom przyglądałem mapie Z matematyką też byłem na bakier Iksy, igreki nie do pokonania Ach, te równania!
Ubrałem dżinsy, zapuściłem włosy Dokoła kumple tak jak ja młokosy Ci z marginesu lenie, obiboki I w świat szeroki
Każdy z kolegów znajdzie groszy parę Zrobimy składkę i wszystko pod barem Jeden kufelek, drugi, potem trzeci I jakoś leci
A gdy kieszenie świecą nam pustkami Całą ferajną znowu się zbieramy Upolujemy i to bez wątpienia Z forsą jelenia
Ktoś wyszedł z knajpy pijany jak bela Panie kolego, wyskakuj z portfela Niech pan nie gadaj, uwijaj się żywo Dawaj na piwo
A jeśli facet zechce oponować To może w czapę coś zainkasować Po co mu było oberwać frycówę Lepiej dać stówę
I znów możemy strzelić coś głębszego To się zaczyna zwykle od jednego A jak się kończy, znamy temu finał Ktoś już zaczyna
Nazajutrz kumpel głowę mi zawraca Maleńkim klinem przepędzimy kaca Co tu ukrywać, każdy dzisiaj pije Choć raz się żyje
Ktoś do teatru idzie lub do kina A my wciąż klinem wybijamy klina Po co nam kino, teatr czy kabaret Nam starczy barek
I jak z tym skończyć, jak tu więcej nie pić? Czasami człowiek musi się pokrzepić Gdy głowa pęka, w gardle ci zasycha Wstąp na kielicha
To nie reklama, afisz ni zachęta Ale niech morał każdy zapamięta Jeśli za młodu usta swe umoczysz Na dno się stoczysz Na dno się stoczyszTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.