Wieloryb był wielki I gębę miał wielką Co żarła, parskała i pluła Ku chwale bebechów Ryczała piosenki Na resztę zaś była totalnie nieczuła
Póki wieloryb nie zeżarł Jonasza Był wesolutki i pewny siebie A teraz wszystko go przestrasza Bo co ma w środku, nie wie. Nie wie.
Bo skąd mógł przewidzieć Że zagryzł prorokiem? Gdy Jonasz się wewnątrz rozgościł To zaczął rozmyślać Wśród mroków głębokich Nad dosyć istotnym problemem wolności
Bo jak nie będziesz myśleć, Jonasz To w wielorybim brzuchu skonasz Nie wszystko można po prostu zjeść Zjeść można formę, trudniej treść Ale najtrudniej idee Nie wszystko można po prostu zżuć Zżuć można gumę, kotlet, gwóźdź Lecz niejadalne są nadzieje Z nadzieją można wiele znieść Choć ty mnie masz gdzieś To ja mam cię gdzieś...
I czkał wieloryb I nie mógł przełknąć Bo Jonasz ideą uskrzydlon Postawił w przełyku Mu kilka barykad I jeszcze od środka wymyślał od bydląt
Konwulsje ciskały Po falach kolosa A koniec zabawy był raczej zabawny Wyrzygał proroka Pod jasne niebiosa Dialektyki pancerz miał Jonasz niestrawny
Nie po to ballada By stare dziś prawdy Że przemoc przegrywa w obliczu idei Powtarzać, gdy wszyscy Znudzeni doprawdy Bo dawno wiedzieli, bo nieraz widzieli
Śpiewałem balladę Bo prawda popłaca Gdy świat jest obmową zatruty By nikt z was nie mówił: "Znów dzisiaj wygląda ...taki... jakiś... wypluty" Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|