W słynnym klubie związków twórczych Siedli wśród mimicznych skurczy Poecina ze Szczecina i artystka aktywistka Przy poecie na pół gwizdka On jej czasem lepkim basem Chlapnął coś Günterem Grassem Ona wiotka i idiotka Gasząc extramocne w spodkach Tak mruczała mu jak kotka: Ty mnie prowadź wodzu Prowadź wodzu, prowadź Ja chcę ewoluować Choćbym miała ześwirować Nie nachalnie, steruj zdalnie Powłócz intelektualnie Ty mnie prowadź wodzu, prowadź Gdy już byli po połówce On wytoczył ciężkie hufce Strzelił Heglem, poszło Kantem Po Husserlu dał dyszkantem I przewalił wszystko Dantem No a ona, jak to ona Nawiedzona narzeczona W tym przejęciu kręcąc guzik Cała wlazła mu do buzi Popadając w ton papuzi Ty mnie prowadź... Osiągnęli świtem bladym Śnieżny szczyt degrengolady Ona wiotka i idiotka Obaliła się na schodkach A on zjechał jak na wrotkach Ale cała jak umiała Wiernie go adorowała Idąc rakiem jak langusta Przemawiała jak do bóstwa Choć jej język sztywniał w ustach Ty mnie prowadź... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|