Milion razy rozdzielałem towiec Mieszałem go z tytoniem Potem odpalałem Podziwiałem jak płonie Milion razy puściłem go w obieg Tak na spokojnie Potem milion razy wracał w moje dłonie
Ile razy miałaś ta nadzieję i iskrę A zmarnowałaś czas niczym gaz w zapalniczce Wszystko z czasem przeminie My chwile puszczamy z dymem Wspomnienia każdy z nas zbiera w popielnice Doskonale jest mi znana specyfika miłości Kiedy pierwszy raz zaznamy jej Nie wierzymy, że kiedyś się skończy Tylko dotknij zimnych ogni Kiedy mijamy siebie, sobie obcych Niby wolni, niby młodzi Ale dwutlenek węgla się tu nad nami unosi Widmo wypalenia krąży Ale wiemy ze to nie nastąpi dzisiaj I wiedziemy żywot wypalonych szybów naftowych Ty i ja zamienimy Eden w Irak bo..
Paliłem mosty w imię miłości Zabiłem coś w nich Byłem w tym dobry! Podpalałem stosy Jakby kłótnie Ona spała, wiesz Wciąż mam małej włosy na poduszce i to spala mnie Papieros nie smakuje już jak pierwszy raz na balkonie Kiedy cały świat mógł być przeciw nam Nadal płonę Ale to już chyba nie ten żar, jak zadzwonię Usłyszę znowu że mnie nie chcesz znać I zaleje znów mnie napalm Ale nie będę już przepraszał I za ciebie umrzeć, spalać się Nie chce już, nie wracam nie I nie usłyszysz juz jak wołam cię I nie zobaczysz w lustrze nas Nie poczujesz nic Bo ten obok to już nie ja Ostatni raz pisze, spalam resztę kartek I nie powiem ci nic więcej I przed siebie lecę z fartem aż Słońce spali skrzydła mi Ząb, za ząb, litr za litr Gdy mijając cię odwrócę wzrok Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|