W Norwegii pewnie teraz jest sztorm, na sopockim molo szron W Paryżu kropi deszcz, kiedy piszę to Gdzie jest mój dom, nie wiem chyba sam Od rodzinnych stron odpycha mnie plan, wcielam w życie go Uciekam w dal, chyba nikt z was nie potrafi mnie dogonić Zanim ostatnie z marzeń nie roztrzaska się o chłodny chodnik Smak Ballantinesa nie pomaga mi dokończyć zwrotki Muszę zwolnić, niech odpoczną trochę nogi Pamiętam spacer nad rzeką Kiedy byłem z nią, to nie obchodził mnie ten peleton Nie tęsknię za konkretną osobą, a za uczuciem Ale ten pierdolony bieg nazbyt często pozbawiał mnie złudzeń Uczucie, mówią to tylko fizjologia W Italii pewnie asfalt roztapia się dziś od słońca I nawet kiedy bym złapał lot nie wiem choćby zaraz To nie znalazł bym niczego, chyba ten bieg mi nie pozwala Ty złap mnie jeśli potrafisz Spróbuj do mnie trafić, zatrzymać i mnie ustawić Mój świat nie zna granic, musisz myśleć tak samo Ten zaśniedziały sezam nie otwiera się na hasło Maraton w sumie ledwo wyruszył po wystrzale z broni Nie chcę go gonić z tobą i proszę nie karz mi tego robić Przyszło mi trwonić czas dalej nie znane imię Każe myśleć, czy zachodzi właśnie słońce nad SydneyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.