Gdzie te maje, gdzie te lipce nieskalana czystość dusz oszalałe czasu skrzypce i orkiestra w tyle już.
W deszczu zdarzeń i spraw w ulewie braw dogasają sztuczne ognie naszych wielkich marzeń nie, nie nam ołtarze dla nas półmrok bocznych naw.
Bo my jak te polichromie płowiejemy nieuchwytnie cicho, nieuchronnie wśród sekund wtóru zapadamy się w chropawą szarość dni wilgoć muru blado, trochę łzawo, ale godnie w ciszy bocznych i mrocznych naw.
Nie minęły nawet chwile i nie wybrzmiał jeszcze śpiew, gdy pod oknem kwitł zawilec a już w ogniu liście drzew
A my jak te polichromie płowiejemy nieuchwytnie cicho, nieuchronnie wśród sekund wtóru zapadamy się w chropawą szarość dni wilgoć muru blado, trochę łzawo, ale godnie w ciszy bocznych i mrocznych naw.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.