Był może marzec, może luty Wiecie, gdy z nieba błoto W taką pogodę żadne buty nie lubią chodzić piechotą
W urzędzie, choć przecie sucho Kaloryfery, czy piece Także pachniało pluchą I przeciąg wyprawiał hece
Jegomość w palcie poszarzałym patrzył na napis „PRACA” Widocznie musiał być nieśmiały Podchodził, znowu wracał Rozumem widać nie grzeszył Taki był śmieszny i stary A co was do reszty rozśmieszy, kalosze miał nie do pary
Urzędnik, nie wiem już który Wklejona w krzesło ropucha Powiedział: „W sprawie emerytury numerek szósty was wysłucha Jeśli zaś idzie o zapomogę nic wam doprawdy pomóc nie mogę”
Ten głos rozsądku nie wystarczył Petent się skulił, przygiął w pasie I mówił głosem suchym, starczym Panie, ja gram na kontrabasie
Taki mój zawód, taka praca Mogę w terenie i dla dzieci Ja nie chcę tutaj więcej wracać Ja nie mam czasu, mnie się spieszy
Bywają śmieszne instrumenty Nie każdy może być fortepianem Ale czy za to wyklęte na starość wszystkie zostaną
Był może marzec, może luty Wiecie, gdy z nieba błoto W taką pogodę żadne buty nie lubią chodzić piechotą
A stary łaził, szedł ulicą Paletko liche, kapelusz istne bóg wi co Idzie i gra na kontrabasie Wytrzymaj tutaj w takim hałasie To nie jest żadna muzyka, huczy i sapie Potem zanika, wiadomo, gdyby orkiestra Lecz sam kontrabas budzi przestrach
Samotność to bardzo podłe solo na kontrabasie…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.