Wstajesz wcześniej ode mnie I rozgrzewasz się długo Budzisz mięśnie do walki ze światem A ja z głową pod kołdrą Słucham cicho szeptanej Kłótni Anioła Stróża z wariatem Czasem myli się wariat I nie starcza mu sił Nie jest dobrze, lecz dobrze jest prawie Wstaję, myję się, jem Grzecznie witam się z psem Anioł Stróż wstawia wodę na kawę
I przed tobą, jak co dzień, znów rozstąpi się morze A ja jak zawsze po burzy Będę błagać o litość, będę wzywać ratunku, będę wołać o pomoc z kałuży
Gdy wychodzisz jest pusto Przez minutę się cieszę Że mam parę chwil tylko dla siebie Wariat wpada przez szybę Pejzaż pęka na pół I nie mogę ci o tym powiedzieć Znów na pięściach smak soli Gdy wyjmuję je z oczu A przez chwilę tak dobrze mi szło To normalne, że boli Jakże może być łatwo Wypłukiwać zbrojone szkło
Wiem, że wszystko wiesz lepiej I w zasadzie się zgadzam Głową muru i tak nie przebiję Mury mostów omijam, cicho schodzę na brzeg Nurt uparty zawracam kijem
Pewnie nie byłam godna, żebyś do mnie przychodził Ale jedno powiedzieć ci muszę Nie do końca ci wierzę Jedno słowo nie starczy, by na zawsze uleczyć duszę
I przede mną już co dzień rozstąpi się morze Ja nie boję się burzy Już nie błagam o litość, nie wzywam ratunku, już nie wołam o pomoc z kałuży
I przede mną już co dzień rozstąpi się morze Ja nie boję się burzy Już nie błagam o litość, nie wzywam ratunku, już nie wołam o pomoc z kałużyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.