Nie pamiętam takiej zimy, jaka była wtedy, Ojciec kupił nam choinkę wśród największej biedy. Lecz na próżno wyciągałam ku choince ręce, Zbyt wysoko zawiesili lukrowane serce. Więc nie stawiaj gór ogromnych już na mojej ścieżce, Pójdźmy lepiej na Czantorię, pomarzymy jeszcze.
Nie pamiętam takiej wiosny, jaka wtedy była, Ja mówiłam tobie: „Miły”, tyś powtarzał: „Miła”. Lecz na próżno wyciągałam ku miłości ręce, Zbyt okrutnie mi kłamało ukochane serce.
Przystanęła raz kaczuszka przed niebieskim tronem, Srogi Pan Bóg szuka w teczkach, drapie się w koronę. Wreszcie pyta tej kaczuszki: „Czego pragniesz, mała?”. A ją bardzo bolą nóżki, wszystko zapomniała. „Daj nam, Panie, mniejsze góry i powietrze lżejsze, Ranek wstanie mniej ponury, pomarzymy jeszcze”.
Czan, czan, Czantoria, zielony szczyt, Czar, czar mnie spowija, nadchodzi świt. Czan, czan, Czantoria, cyt, cyt, Czar, czar mnie spowija, nie widzi nikt.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.