Siedzę w oknie, patrzę w dal i ocienia moje lica taki niewymowny żal, taka straszna osmętnica.
Na rozpaczy czarnej dno pcha tęsknota mnie, panowie. Za kim to, ach, za kim to? Niechaj dumka ta odpowie.
Choć pożółkły pisma te, w których było twoje zdjęcie, ja cię nie zapomnę, nie, pełny półinteligencie.
Do dedukcji miałeś dryg więc wskazałam rację swoją, możeś jej nie pojął w mig, aleś w końcu jakoś pojął.
Marzy mi się chwila, gdy w dłonie me twą dłoń pochwycę. Czyś już całkiem wymarł mi, czyś wyjechał za granicę?
Prosi wielka, jasna łza, co się w oko moje wciska: wróć, kochany, proszę, na kierownicze stanowiska!
Bo się zrobił taki czas, że cię trzeba nad pojęcie, wracaj do nas, ratuj nas, pełny półinteligencie!
Bo się strasznie plenią mi, łypiąc znad herbaty plujki, ćwiartki i szesnastki, i — czy ja wiem? — trzydziestki dwójki! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|