Surowizna, rozbieranie tuszy tasakiem Nie zamykaj oczu, tniemy tym rapem składnie Ta ekipa jak cancer wbija się w banie błaźnie Popelina nie przejdzie, weź se zrób porównanie Nie przestanę na bitach charczeć, Piotr padem Zabiera tlen mamej jak duszenie kablem Rwetes w szambie, oni wpadli by niszczyć Rwiemy jak Ganges kartki słabej techniki Psy traca wyniki, styl jak monolity stawiaj pomniki, słyszysz ostatnich prawdziwych Klasyczny wyzysk mikrych, jak Ryby Piwniczny liryk, ukryta komnata styli Addix'y masywni jak zapaśnicy W dźwigni są typy co plują na bity Profity liczysz? Zsumuj lepiej props szczery Czy jesteś pewny, że stoisz pośród najlepszych?
Jestem najgorszy, do reformy niezdolny Lew salonowy? Prędzej wyliniały dachowy Beton skruszony, schody zdarte przez lata Sączę kielony sączę jad na podkładach Postawa ta sama, Addix plwają na deski Pogarda w gałach, jak prochu wybuchy beczki Wykuty prestiż, przez setki chlebów w kabinie Burzy wersety, mierny ma nogi w misce Dymi i skwierczy, gąbka nie była mokra Zwęglimy cieci, dla których to tylko moda Można szokować, siedzi każda przenośnia Wokal na ostrzach, żyletki tną twoją postać Euforia przy kombach, ciśnięte na perfekt Kontra na blokach rozbija się, mercy? Śmiechy, rap to wojna czyść klingę Chcesz żyć? No to musztruj linijkę...Raw Shit Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|