Choć swe libido pogrzebałem na dnie serca Teoria Freuda podświadomość mą zwycięża Co noc się męczę, jeżdżę konno albo fruwam To znowu spadam, coś otwieram, coś zasuwam Jakieś naczynia mi się śnią wypukło-wklęsłe Po przebudzeniu często trzęsą mi się ręce
To z winy pana, panie Freud Pańska teoria to był szok Zaledwie zasnę, zaraz palę się ze wstydu Bo każdy sen mój to alibi dla libido
Ostatnio krzyżyk postawiłem na te rzeczy Już mi się nie chce ani kobiet, ani mężczyzn Gdy lekarzowi się zwierzyłem z tego stanu Zabronił snu, barbituranów i baranów Bym zaś nie zasnął ze zmęczenia lub z nawyku Zalecił mi lekturę nocną dzienników
Pan mnie wykończył, panie Freud Lecz mam przeciwko panu broń Teraz nie zasnę nieświadomy i bezmyślny A jeśli zasnę, co innego mi się przyśni
Sen pozytywny miałem wreszcie, fantastyczny Trybuny śniłem i kominów las fabrycznych I betoniarkę, i transparent przeogromny Krążyły nad tym jakieś ptaki, chyba orły Gdzieś była wojna i armata na klepisku Co z groźnej lufy wyrzucała moc pocisków
I co pan na to, panie Freud? Pańska teoria to jest dno Rumieniec wstydu nie zakwitnie na mej twarzy Nareszcie z panem nic już mi się nie skojarzy
Nagle spostrzegłem, że przedwczesny był entuzjazm W każdym detalu snu czaiła się aluzja Bo ten transparent - z przeproszeniem - miał dwa kije A betoniarka - kamuflarka - też naczynie A już te ptaki - Matko Boska - toż to lata A ta armata to po prostu pornografia
Ja z panem skończę, panie Freud Pańska teoria pójdzie won Choć symbolistów było wielu rozmaitych To jednak żaden nie był tak nieprzyzwoity
Fuj!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.