Ja jestem skromny i cichutki Ja nie mam żadne inne smutki Ja mam właściwie wszystko, co Ludzie od życia tylko chcą
Już by od biedy człowiek wyżył Się erotycznie czasem zbliżył By się zabawić tu i tam cóż, kiedy jeden kłopot mam
Ja mam już dosyć swojej żony Jak mam to nazwać: przesyt? spleen? Ja chodzę smutny i znudzony Pij lat dwadzieścia ten sam płyn
Ja się buntuję, się nie daję Mnie się już z tego płakać chce Pan myśli, że się przyzwyczaję? Ja też myślałem, ale nie
Ona jest taka strasznie gruba! Ona ma takie nogi dwie! Ona ma profil Belzebuba tylko, co do ogona, nie
Ona jest taki tran sercowy Go się nie lubi, a się je Tylko od trana jest pan zdrowy A od niej, to cholera wie
I czy to nie jest los przewrotny: Zrobiłem żonie niespodziankę Wróciłem wczoraj wcześniej i Zaglądam do niej poprzez drzwi
Ta jędza, pod mym własnym dachem leżała sobie z jakimś gachem! Ja się go pytam: „Panie! Z nią?!” I odpowiedział: „Wisz pan, co?
Ja mam już dosyć swojej żony Jak mam to nazwać: przesyt? spleen? Ja chodzę smutny i znudzony Pij lat dwadzieścia ten sam płyn
Ona jest taka strasznie chuda! Ona ma takie nóżki dwie! Ona ma takie cienkie uda a co do „tutaj”, wcale nie
Ona jest taki tran sercowy Go się nie lubi, a się je Tylko od trana jest pan zdrowy A od niej, to cholera wie Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|