Raz dziewczynka jeszcze mała z całą bandą dzieci na pagórku w śniegu stała słuchała jak leci Józek krzyknął, że “uwaga”, “będzie jechał, z drogi” lecz dziewczynka nie słuchała patrzyła pod nogi Wszystkie dzieci się rozeszły Józek żwawo ruszył ktoś tam krzyknął do dziewczyny a ktoś go zagłuszył Czy to szczęście, czy nieszczęście sami osądzicie ale Józek jechał prosto jak mi miłe życie Na dziewczynę, na jej nogi, na jej kurtkę małą a gdy spostrzegł ją, to zrobić nic się już nie dało Sanki prosto swoim płozem w dziewczę najechały z tego, co się później stało kolaps był niemały Zamiast do tragedii jakiejś doszło do radości: bo się dziewczę dołączyło do sanek prędkości Siadło zgięte wpół na przedzie nie-nazbyt świadome razem z Józkiem na saneczkach zawyło szalone Tak jechali wzdłuż pagórka słońce wyszło z chmury Dzieci biegły za tą parą z góry na pazury Dużo śmiechu zaskoczenia zamiast łez zabawa Wszyscy tak się ubawili jakby był karnawał Józek i dziewczyna młoda żyli potem długo Wiedząc lepiej niż niejeden czemu sanki służą Jaki morał z tego płynie może zapytacie? Zagapiajcie się na całość gdy się zagapiacieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.