Na suchą gałąź zarzucam sznur wyszedłszy na życia rozdroże szarpnęła me trzewia jak wraży szczur wiadomość, że się rozmnożę żegnaj wolności czasie beztroski nie było nam razem źle bo przyjdzie na kształt kwoki kuronioski powagą otoczyć potomstwo swe
Serce rozkrwawia ta myśl żałosna że życia umarł władca i pan progenitura - owoc rzemiosła i chuci obrzydłej sprawiła ten stan teraz już tylko pot krew i łzy wyrwanie włosów, koszuli trzask życie na raty kredytu od chaty i szantażysty małego wrzask
I pełzać będą po komnat wnętrzach pałacu mdłości larwy zaplute pasożytnicze naleciałości obsiądą biedny łeb twój zakuty
I będzie pękał niczym stodoła przeładowana od spodu wzwyż i pęknie niczym bańka z trociny a potem drugie i trzecie tyż A było lepiej pilnować wacka by hasać nie mógł jak pasikonik w pijanym widzie rzygnął znienacka po coś go głupcze wypuszczał z dłoni?!
I pomnij worze spermą pęknięty chwile koszmarem przyprawione kiedy poznałeś piękną dziewicę i przekształciłeś ją w tłustą żonę od tamtej chwili rosła ci będzie w odpowiedzialną zmieni matronę a na twą głowę rachunki złoży i dziecioroba ciężką koronę
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|