Leży pod stołem prezerwatywa śliska, pęknięta, coś z niej wypływa - ciecz obrzydliwa...
A na kanapie leży i sapie, dyszy bo dmuchał przez dwie godziny jak wariat ruchał
Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie bo ileż można robić na cipie pod siebie ciężko jak głupi walił drągiem potężnym niby ze stali potem spłynęły jego dwie skronie kiedy tę krowę popędzał koniem gdy bez litości wpychał grubasa tęgiego niczym tłusta kiełbasa i rzeźbił mięso swoim bananem jęcząc jak tragarz pod fortepianem jego armata o! jaka wielka! potężna niczym żelazna belka którą przesuwałby nawet i szafy choćby w tych szafach słoń i żyrafy choćby i niedźwiedź, tuczone świnie posunąć chujem co się nawinie! Jaje podwójne się pod nim znajduje i jeszcze chwila a eksploduje!
ref. Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się natężał, To nie wytrzyma - taki to ciężar!
Nagle - gwizd! Nagle - świst! Pała - buch! Dupa - w ruch!
Najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyła parówa do przodu ospale. Szarpnęła jajami i wali z mozołem i prężąc się miota jajecznym tobołem i biegu przyspiesza i gna coraz prędzej i dupczy, i stuka, łomoce i pędzi
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Jak może, po worze, przed siebie, w zarost Od przodu, od tyłu i z boku by wlazł i spieszy się, spieszy by zdążyć na czas i rzęzi do taktu i puka i stuka to: tak toto, tak toto, tak oto, tak oto... Gładko się wreszcie rozhulał i w dal! Jak gdyby to była piłeczka nie stal, nie ciężka parówa zziajana, zdyszana lecz fraszka, igraszka niewyruchana.
A skądże, a jakże to, czemu tak gna? A co to to, kto to to, kto to tak pcha? Że pędzi, że wali, że rucha, buch-buch? To chuć niodparta wprawiła to w ruch, nasienia ciśnienie w plemników natłoku sam tłok zaś jajami porusza z dwóch boków i gnają, i pchają, i tak to się dzieje i dziać się to będzie, aż wreszcie się zleje aż stęknie i stanie i przed się wystrzeli i miotać przestanie się w splotach pościeli...
ref. Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się natężał, To nie wytrzyma - taki to ciężar!
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|