1. Dobra już zebrałem żniwa, oddzieliłem plon od chrustu, Zanotował słowa skryba, Spartan nie trzystu a dwustu, Nie ma słońca od soboty, tylko deszcze i wichury, Oddaję wam mój rap, a pięć złotych jak rumuny, Wyrasta z rowu kaczeniec, żółtym pnączem ku zieleni, Niby to szaleniec, ale złoto swoje ceni, Jak ja cenię moje słowa, więc nie rzucam ich na wiatry, Uciekam stąd bo drogo, za Panamy, za Sumatry, Za siedem kontynentów i może jeszcze jeden, Gdy poznamy całą prawdę to zniszczymy cię pojebie, Miało sucho być wokoło, miały śpiewać sobie ptaszki, Znam ten teren jest znajomo robię z oczu wam zasmażki,
Bo to przyszedł czas przerwy, dla odnowienia werwy, Rosną młode pędy, zapraszam do mej hacjendy, (x4)
2. Przyszło święto pracy, jednak to nie czas na pracę, Sam sobie sadzę drzewa i sam za nie płacę, Będę zbierał owoce, wyciskając świeże soki, Które później spiję, jak Indianin Cherokee, Jeśli się kończy pierwszy Maj, to zaczyna się drugi, Dzień nie świąteczny, więc nie jest taki długi, Mam wciąż wiele do roboty, bo trzeba porąbać deski, Nim drzewo zamoknie, wyszywając arabeski, Trzeci Maja konstytucja wszyscy wiwat Trzeci Maj, Akademia w Drożkach uczy, żebyś nie brał, żebyś dał, Ciągle pada asfalt mokry, para zakłada pelerynę, Opisałem te trzy dni, po co robisz głupią minę,
Koniec majowej przerwy, odnowiony zapas werwy, Wyrosły młode pędy, wciąż zapraszam do hacjendy (x3)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.