Jest codzienne pukanie do drzwi Czasem ciche a czasem natrętne To nikt nie puka, to serce mi drży Wiem, to znowu chce przyjść niepojęte
Jest za drzwiami, więc udaje jeszcze nieznane Kiedyś w drzwi waliło teraz sobą obdarza Umie pałzy wołać, z niczego stworzyć zamęt Nie otwieram poczekam, już to umiem na pamięć
Kiedyś drzwi otwierałem na każde pukanie I wchodziłaś, wchodziłeś, było szumnie i gwarnie Zaczynało się granie, nieudolne to granie I czekałem w napięciu, co z tych gestów zostanie
Co zostanie z miłości, co zostanie z przyjaźni I plątały się słowa w sztuczności nadmiernej I w tym widzem nie byłem tylko nazbyt uważnie Sens wyśledziłem, może słowom wierzyłem za wiernie
Jest codzienne pukanie do drzwi Czasem ciche a czasem natrętne To nikt nie puka, to sen mi się śni Wiem, to znowu chce przyjść niepojęte
To kalectwo, ale cofnąć nic już teraz się nie da Wiem, że jedno zyskałem z tej śmiertelnej powagi Umiem czasem uchylić wieko ziemi i nieba Chociaż mówią, że do tego już nie trzeba odwagi
Nauczyłem się jeszcze zdzierać szybko kostiumy Nadal nadzy,mają nadal dwa wybory Albo zamknąć się w sobie, lub powiedzieć nie umiem Nie umiem grać inaczej, bo nie dano nam wzoru
No i poszli sobie, nieliczni zostali Ale tylko we mnie, ci najbardziej szczerzy Czasem myślę, czy ktoś z nich gdzieś siebie ocalił Jeśli słucham tego pukania, to pewnie w to wierzę
Czy kiedyś drzwi otworzę, może są otwarte Lecz nikt nie przyjdzie, lub przyjdzie byle ktoś Kto nie usłyszy, milczenia złud stojących na warcie Drzwi otworzy sam sobie, chyba nikt, czyli los.
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|