Zjechał do Przywoza lunapark w trzech wozach, naród wali, jakby urwał się z powroza. Baba przy namiocie gruba, że sto pociech Do środka zaprasza po niewielkiej kwocie: „Proszę bardzo wchodzić, stryju, wuju, tato, tu się Wam dogodzi za skromną opłatą”.
Po krótkim wahaniu wchodzę żądny sławy, by zostać przykładem dla ludu Ostrawy. Coś mnie chwyta w dłonie, boli podogonie i z namiotu lecę aż po drugiej stronie. To mnie porządkowy, chyba dwumetrowy, kopnął w „de” centralnie i wizyta z głowy.
„No i jak tam było?” Pytają na dworze, a ja ukryć muszę plamę na honorze. Mówię więc do siebie: „nie gadaj jak głupek, nie krzyw się i przestań trzymać się za dupę”. Mówię wszystkim wokół, że to było dobre, drugi raz bym poszedł, gdybym wciąż miał drobne.
Więc jeden po drugim pcha się do namiotu, dobre pół Przywoza robi za idiotów. Wlazł tam nawet gliniarz, nie minęła chwila, dostał taką fangę, że chce do cywila. Ukrytą kamerą zrobię film w tej budzie, dam do „Śmiechu warte”, posrają się ludzie. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|