Za chłopaczka jeszcze byłem, gdy robiło się W-Z i autobus na kobyłę pontoniakiem turlał się.
Nie chodziłem za łobuza, co za mowa, skarz mnie Bóg! – a z wędrówek tych po gruzach, nałóg taki wlazł do nóg:
Lubię chodzić po Warszawie, wsiąkać w jej ulice, słuchać, co nowego w trawie piszczy znów w stolicy.
Dziś gra rondo Marszałkowskiej, Sezam, Wschodnia Ściana, u Juniora w nowym kiosku cizia ukochana.
Tu się trochę zadomowię, póki co i moda, choć na Woli też, nie powiem, fajno, mrugać szkoda.
Tu obejrzę sobie draczne wycieczkowe szopki, aż przeniosę się, gdzie zaczną nowe znów wykopki.
Czasem może mnie zatrzymać piłka, żużel albo boks, ale długo nie wytrzymam, choć, nie powiem, lubię sport.
Mnie tam nigdzie nie usadzą, co dzień robię nowy skok, oj, nie taki, panie władzo, ja zwyczajnie, grzecznie, bo…
Lubię chodzić po Warszawie, wsiąkać w jej ulice, słuchać, co nowego w trawie piszczy znów w stolicy.
Dziś gra rondo Marszałkowskiej, Sezam, Wschodnia Ściana, u Juniora w nowym kiosku cizia ukochana.
Tu się trochę zadomowię, ale mam nadzieję, że niedługo już opowiem, gdzie miasto pięknieje.
I pardon, że się przedstawię: rodem z Kępy Saskiej, zakochany w swej Warszawie, cwaniulo warszawski! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|