Za wsią w leśnej dziczy Umarł chłop - leśniczy Nie powiedział żonie Że sam jest strzygoniem.
Żona go po zgonie Złożyła na słomie Lico zimne, zbladłe, Przykryła prześcieradłem.
Naraz pies zaczyna Warczeć, toczyć ślinę. Aż tu chłop bez duszy, W słomie się poruszył
I tak wstaje z leża, Zdusić psa zamierza, Ten za oknem znika- Tak śmierci unika.
Żona dziecko wzięła W komorze się zamknęła, Strzygoń się dobija Lecz wejść nie zdoła nijak.
Wziął więc drugie dziecko, Z kołyski przy piecku, I malca biednego Rozszarpał całego.
Wtem głosy u doma Zmusiły strzygonia By zaległ bez ruchu Na słomie w zaduchu.
Ludzie wszyscy wchodzą, Wkoło wzrokiem wodzą. Dziecię martwe, płacz w komorze, Domostwo w rumorze.
Więc drzwi wyważyli Żywe dziecko kwili Żona we łzach cała Blada i struchlała.
Już strzygonia każą Położyć w dół twarzą, Wraz z kartką z imieniem Daną w podniebienie.
I jeszcze łopatą W plecy biją za to, By już z trumny nie wstał By w grobie pozostał.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.