W fabryce bielizn pogrzebowych Marcysia, żywa niczym skra, Na pomysł wpadła, by szefowi Trzy pary czarnych majtek skraść.
Wnet odesłała łup skradziony, Gdy się rozniosła o tym wieść, Ten dosyć absurdalny pomysł Napełnił ją największym ze szczęść
Szef, który nie chciał, żeby przyszłość Podwładnych spowił jakiś cień, Wymłócił ją, aż dziecko przyszło Na świat, a ona zeszła zeń.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.