Szedł Atanazy do Anny, Po kostki w rosie Atanazy szedł porannej. Miał chłopak oczy na plecach, A szedł do Anny się zalecać, hej!
Słoneczko jasno świeciło, Prawdopodobnie po to, żeby widno było, Więc bez trudności odkryło, Że Atanazy w złym kierunku szedł!
Hop, hop, Atanazy, źle się prowadzisz, O Atanazy, gdzie ty masz oczy, ojejejej? Bądź, Atanazy, człowiekiem, Sam przecież widzisz, że zaszedłeś za daleko, Bądźże człowiekiem i zawróć, I od początku do tej Anny idź!
Lecz Atanazy marszowo Znów szedł do Anny konsekwentnie omyłkowo Z tym wielkim słońcem nad głową I skowronkami, co śpiewały tak.
Szedł, jak mu upał pozwalał, I sam się dziwił, że zbliżając się, oddalał. O Atanazy, gdzie kroczysz? - "Tam gdzie mnie wiodą moje oczy, hej!"
Hop, hop, Atanazy, źle się prowadzisz! O Atanazy, gdzie ty masz oczy, ojejejej? Szedł Atanazy ku Annie, Szedł, oddalając się od Anny nieustannie. Miał chłopak oczy na plecach I nie powinien się zalecać, nie!
Powinien się zalecać? - nie! Powinien się zalecać? - nie! Nie! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|