J/Janusz Gajos/Korespondencja ze Skandynawii (Ballada skandynawska)
Jestem bardzo nieszczęśliwy przez miłości nagłe zrywy, każdą panią me uczucie tłamsi, dławi. Więc by z życiem to skoordy- nować, odwiedziłem fiordy, bo najdziksze są dziewczyny w Skandynawii.
O miłości pośród śniegów śniłem, płynąc z Kołobrzegu, męski uśmiech lekko igrał mi na twarzy. I nadziei pełen w Malmö wysiadałem, a krok za mną rudy wiking: mej podróży współtowarzysz.
Nie uszedłem kroków stu, gdy uwagę moją tu zaprzątnęła wyjątkowo szpetna Szwedka. Rudy wiking zwolnił krok i — jak ja — też wbił w nią wzrok, choć to była wyjątkowo szpetna Szwedka.
Ona miała w sobie coś: cóż, od dawna mamy dość dziewcząt, które się maluje na winietkach. Biegłem, czując poszum krwi, lecz, niestety, znikła mi z tamtym rudym przecudownie szpetna Szwedka.
Lecz choć los pognębić chciał mnie, szybko wziąłem kąpiel w saunie — sauna to jest coś w rodzaju naszej bani. I nie patrząc już na Szwedki, wykąpany, świeży, letki, tak jak stałem, wypuściłem się do Danii.
O miłosnych mych wyczynach śniłem, płynąc przez cieśniny. I nie bacząc na podróży ciężkie trudy, w Kopenhagę szedłem śmiało, lecz za chwilę już ujrzałem: przed lotniskiem czekał na mnie tamten wiking rudy.
Chciałem z oczu zniknąć mu, gdy uwagę moją tu zaprzątnęła wyjątkowo dumna Dunka. Rudy wiking zwolnił krok i — jak ja — też wbił w nią wzrok, bo to była wyjątkowo dumna Dunka.
Ona miała w sobie coś: cóż, od dawna mamy dość lekkich dziewcząt, zbyt pochopnych w swych stosunkach. Lecz ten wiking ubiegł mnie, no i znikli w duńskiej mgle: rudy drab i przecudownie dumna Dunka.
Lecz choć los mnie znowu kopnął, czułem, że swojego dopnę i w szczęśliwą moją gwiazdę wciąż wierzyłem. Więc nie bacząc na frasunek, tudzież czując wstręt do Dunek, tak jak stałem, do Finlandii się puściłem.
W cieniu sosen pożądanie śniłem w mym aeroplanie. I choć droga wymęczyła mnie daleka, na Helsinki gnałem śmiało, lecz po chwili już struchlałem: przed lotniskiem rudy wiking na mnie czekał.
Chciałem z oczu zniknąć mu, gdy uwagę moją tu zaprzątnęła wyjątkowo zwinna Finka. Rudy wiking zwolnił krok i — jak ja — też wbił w nią wzrok, bo to była wyjątkowo zwinna Finka.
Znacie państwo dalszy ciąg, więc niech wie, kto szczęścia pąk chciałby zerwać pośród Skandynawii śniegów, że się zowie wiking ten Olaf Fridtjof Skjervesen i że bardzo się należy go wystrzegać!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.