Nie przyjdzie listopad bury Nie wyścieła ruskiej dziury Codzienny czerwony mech
Listopada więc nie będzie Moje spodnie są ledwo zaczęte Ani ciemny przestanie być dzień
Jeszcze nie narysowana będziesz poza piknikowym stołem Czarne majtki pod palikiem Pewne tego są że były mokre
Jeszcze nie ma wiosny Jeszcze mokre są na mieście wodorosty Pusty wciąż pomarańczowy tlen
Jeszcze nie ma wiosny Nigdy nie wysłucham własnej siostry Odpowiedziała więc że skończyło się
Zamykam oczy na pogrzebie, zwykłe dni uciekną, widzialne bliskie czyny Jezioro kurczy się, jak szkielet kury, i ponure spodnie się rozpadną jak zeszyty
Agnieszka cicho krąży Ja to wszystkich wioseł wiatrów sto Ja stanowię wioseł wiatrów sto
Agnieszka do szuflady, skądże? Ja kosztuję sto milionów Odbierzże mnie od aniołów
Agnieszka stoi, Agnieszka schnie Do niej przymilali się Ona tam została, na powierzchnię wypływała Mądra i roztropna jest
Agnieszka cicho krąży Ja to wszystkich wioseł wiatrów sto Obdarz nas mądrością swą
Agnieszka do szuflady, skądże? Ja kosztuję sto milionów Odbierzże mnie od aniołów, od aniołów.
Agnieszka stoi, Agnieszka schnie Do niej przymilali się Ona tam została, na powierzchnię wypływała Mądra i roztropna jestTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.