Noc zielona była, po dniu skwarnym głębokość jej szumiała jakby liście czarne, w których mleczny rdzeń wyrósł, i kroplami gwiazd odmierzał się powoli nieostrożny czas. Maria czekała cicho. I zdało się, płynął świat ogromny w oddechu nieba jak otchłanie, co wiało wielkim oknem na stół, na posłanie białe i nie dotknięte. Czekała. W milczeniu na piersi ręce kładła i wtedy się pienił krwi jej rozgrzany nabój i owoce mleczne pęczniały jej pod dłonią, i czuła, jak bije bolesna piąstka serca. I czuła, że żyje łodyżka w niej maleńka, listeczkami dwoma obejmująca miłość całą, jaką ona i on zamknęli w sobie. I gdy rękę niżej obsunęła, poczuła, jak ją szorstko liże płomienny język ciszy. Brzuch miała jak kroplę ogromną, w rozłożystą misę biódr zamknięty. W takiej ciszy słyszała, jak na godzin stopnie pnie się w niej ten roślinny puch, twardnieje w orzech - - to było dziecko małe, które wkołysali ciepłym ciał swych pomrukiem jak szelestem morza w jej pełnię i dojrzałość, która równa ziemi ogarnęła i rosła rączkami drobnemi, zarysem ust różowych, roślinką maleńką, którą czuła pod lekko wyciągniętą ręką i która dziś się spełni i wzejdzie człowiekiem nad przymróżoną lekko ziemi złej powiekę żeby się stać czym? kwiatem, powłoką czy łzą?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.