Świat teraz jakiś inny jest, Czasami salon, częściej ściek. A jeszcze częściej jest jak chlew, Gdzie rządzi trzoda. Podłączę się do tych co są Blisko koryta. Znajdę kąt, Popatrzę jak im pyski lśnią, Gdy są u żłoba.
Pomyj wychłeptam wiadra dwa, Z ryja obetrę uczty smak, Z pomiędzy zębów wyjmę kłak, Co się zakleszczył. Dołączę do tych którzy w grze Przewrotnej widzą życia sens. Przestali czuć do siebie wstręt, Choć są obleśni.
A kiedy umrę niech na grób, Przywiozą gnoju pełen wóz, Łopatą niech usypią stóg, Choćby do nieba. Mnie wszystko jedno jaki bies, Po śmierci będzie kąsał mnie, I choćby uszczknął nawet kęs, Nie moja bieda.
Kiedyś podzieli on mój los, Bo bez urazy, inny ktoś Znajdzie nań kwity, ekstra coś, I go przyszpili. On mówi mi, że wkurzył się, Ale już wkrótce inny męt Osaczy go i nożem pchnie, Bo się wychylił.
Tu psychopatów zgrany chór, Na szyję twoją kręci sznur. Albo zza winkla walnie w łeb Jakimś bejsbolem. Bo tak zmajstrował ktoś ten świat, Że choćbyś pękł to nie masz szans Odseparować się od zła, Mój ty sokole.
, , Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|