Profesjo mętna jak zły bimber, ponura jak więzienna śpiewka, obmierzła jak czcigodny szwindel, wulgarna jak sprzedajna dziewka.
Skrywana jak wstydliwy czyrak, złośliwa jak najgorsza jędza, szkarado z nieprawego wyra, powszechna dzisiaj tak jak nędza.
Pozwól profesjo najmętniejsza, że drogą nienawistnej cesji, dodam ci szereg jeszcze innych cech mętnych, bratnich ci profesji.
Boś jest najwyższą formą draństwa, jakie wymyślił mały człowiek, handlujesz dziwko obłąkańcza skradzionym, podsłuchanym słowem!
Zbierasz je czujnym wprawnym uchem jak szczur ukryta incognito, a potem biegniesz z cennym łupem tam gdzie twój azyl, twe koryto.
Wisisz na kablach, tkwisz cichutko przy ścianach, w które wbijasz ucho, potem sprzedajesz przyjaciela i to uchodzi ci na sucho!
Lub na nieletnie dybiesz dziatki, by poznać tajną treść tematów, które porusza przy kolacji tych dziatek ukochany tatuś.
Tu nieostrożny, tam naiwny, w twe łapy pchają się gęsiego, zawód masz cichy, lukratywny, słuchać i wciąż udawać swego!
Dlatego chodzi mi po głowie, taki dziecinnie prosty motyw: Ja ci choroby zawodowej życzę. Ja życzę ci głuchoty. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|