Dzisiaj gramofon to rzecz staroświecka: ot, zwykła trąba i łzy – kiedyś wiedziało o nim każde dziecko, że umie być wesół i zły.
Lecz się gramofon z historią nie liczył, sentymentalny jak wprzód: choć się postarzał, choć nabrał goryczy, jak szczeniak zakochał się znów.
Do swojej pani, pięknej Klementyny, śpiewa od rana po zmierzch, dla gramofonu to atut jedyny: rymy i rytmy, i śpiew.
Więc najpierw, najpierw, proszę państwa, śpiewał tak:
„Mówmy sobie ty, ach, proszę pani, mówmy sobie ty, ach, zrób to dla mnie i z nadzieją spójrz w przyszłość naszych wspólnych dni”.
Gdy Klementyna z uśmiechem spojrzała, pomyślał: „Jesteśmy na ty” – i cały drżący, pełen strasznych zmagań zaśpiewał cichutko jak mysz:
„Jestem w tobie zakochany, jakbym znał cię już od lat, jestem w tobie zakochany, że słów mi brak”.
Lecz Klementyna, jak każda dziewczyna – ha, zwykła próżność i już – kokieteryjnie co pół godziny ścierała z gramofonu kurz.
Śpiewał, jak śpiewał, pełen zachwytu, kręcił się w kółko jak ptak, mało serduszko nie pękło mu przy tym, a refren piosenki brzmiał tak:
„Piosnkę znam tylko jedną, piosnkę z bajki i snu, serce razem z piosenką składam u twoich stóp”.
Aż dnia pewnego przyszedł do dziewczyny tłum pięknych panów i pań i żartowali z głupiej Klementyny, że trzyma ten stary grat.
Chociaż gramofon słyszał każde słowo szepnął cichutko bez tchu: „Chodź, Klementyno, zaśpiewam ci znowu, więc, proszę, na chwilkę siądź tu”:
„To ostatnia niedziela, dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdziemy na wieczny czas”.
Teraz gramofon na oknie w komisie patrzy i czeka, a gdy nagle za oknem kroki usłyszy, to śpiewa cichutko przez łzy:
„Piękna pani, uśmiech serdeczny z dala ślę, piękna pani, pewnie już nie pamiętasz mnie”.
Poszła… Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|