To były piękne chwile nie zamienił bym ich na nic, Wrześniowe popołudnie i jak zwykle późnie śniadanie, Nie przypuszczam jeszcze, że to co się zaraz stanie, Będzie początkiem historii co zmieni nam postrzeganie, Wchodzi na chatę mój brat, mówi: "Siedzisz to siedź, mamy swój klub, kurwa lepiej nie może już być", Wszystko doskonale jest tylko jedno ale, Trzeba najpierw coś zrobić z tym chujowym lokalem, Zamienić tam z budy na klub, mamy na to miesiąc, No w sumie trzy tygodnie już inaczej robić tego nie chcą, Ja mówię: "Dobra, jakoś damy radę, mamy przecież całą naszą ChoNaBibe brygadę" I tak poszliśmy w to jak w dym, piątego października otwarcie ma być, O takim farcie mogłem tylko śnić, tylko marzyć (tylko) I o to jest! My dreams come true, uszczypnij mnie jak to nie test, Wiedziałem co jest grane i że nie będzie łatwo, W dodatku oni z nami, nie ufam im zanadto, Ale dobra, mamy swoją szansę, każdy z Was nazwałby to życiowym awansem, To co się działo potem to w Lublinie już historia, Piękna historia, a jaka życia alegoria, (?) w rolach głównych, to pieniądze okazały się być gwoździem do trumny, My na koncie zero, a oni kilka zer, Mieliśmy chęć szczerą, wydawało się, że oni też, Udało się, miesiąc czasu jak z bicza strzelił, Minuty przed otwarciem folię malarską zdjęli, Już setki ludzi przed klubem, czujemy to napięcie, Wiemy że nie skończy się na tym weekendzie, Czeka nas kupa pracy i drugie tyle melanży, Trzeba to umieć połączyć tak to już jest w tej branży, Ruszamy - gazetka, plakaty i reklamy, chuj że dopłacamy, Ma być grubo, więc działamy, Są z nami wszyscy, a przynajmniej tak mówią, Gdy przyjdzie co do czego to sens tych zapewnień zgubią, Poszło dzień za dniem, tydzień za tygodniem, Coraz więcej ludzi, coraz lepsi grali goście, Info poszło w ruch "Co tam się dzieje w Lublinie, Posłuchaj 3oda Kru i numeru Czambałimbe" Trwało to miesiącami, hajsu nadal nic, Chcieliśmy trzymać poziom, a nie wciskać ludziom kit, Właściciel kręcił nosem na każdy nowy pomysł, Spodziewał się kokosów, grubych tysięcy ponoć, A ludzie z naszej branży to nie typ bogatych dzieci, Do klubu kilka dziengów na bilet i jakoś leci, Za barem browar shot jeszcze na zapoje cola, Wcześniej flaszka (?) i rozgrzewka na beforach, Wiesz jak jest, sam nie zostawiam za barem stówy, Nie zawsze chodzi o to, żeby się tylko upić, Wróćmy do tych przeżyć, bo przyszedł moment kryzysu, Ziomki przestali wierzyć, to bolało jak skurwysyn, Poszło o pieniądze i o te długi wszędzie, Właściciel nie chciał pomóc, jedynie umywał ręce, "Nie mam Wam tego za złe, bo dobrze rozumiem, Wiem jak jest bez kabzy, ale wiem też co to szacunek"
Byli z nami też tacy co widzieli i rozumieli, Że chcemy coś inczej zrobić niż dookoła mieli, Sześć-osiem session i kluby tanich wrażeń, ChoNaBibe było dla wielu spełnieniem marzeń, I dla nas też i wierzyliśmy w to aż do końca, Że konsekwencja się opłaci i odwróci los nasz, Przyszedł czerwiec i rozmowy o przyszłym roku, Chcieli dać nam mniej niż mieliśmy nawet dotąd "Pierdolę to" mówi Albert "To chyba jakiś żart, mówi o nas cały kraj, trudno o lepszy start, Nie stać nas na to by tak dalej funkcjonować, Nie ma sensu robić coś i głowę ze wstydu chować, Narażać znajomości i nic oprócz braw nie mieć, Zbieramy naszych gości, opuszczamy tę ziemię" Trudna to decyzja, znaliśmy jej ciężkie brzemię, Ale znamy swą wartość, a to się nigdy nie zmieni, Ludzie pytali: "Jak to możliwe, jak to nie ma ChoNaBibe! Nie było chyba klubu w mieście gdzie tak grubo co tydzień" No tak nasza głupia polska mentalność, Zwinąć interes i hajs na kimś zgarnąć, Wkurwiam się, bo wiem że nie znają kulis, Dzięki temu mam większą motywację by powrócić, Przy okazji opowiedzieć Wam o tym na bicie, I zapowiedzieć gtwardo, że jeszcze o nas usłyszycie!
Lata w najlepszej ekipie w mieście, Nie z nami te numery uwierzcie, Lata w najlepszej ekipie w mieście, ChoNaBibe to nie żadne leszcze,
Lata w najlepszej ekipie w mieście, Mamy ludzi od wszystkiego wierzcie, Lata w najlepszej ekipie w mieście, Jeszcze będziesz miał od tego dreszcze,
Teraz taki mały message MESSAGE! Dzieci betonu mówią dosyć, Mówię to do Ciebie, piewco prawdy, orędowniku miłości, Sam zmierz się z wyznaniem, które przed nami stawiasz, Zanim staniesz w butach, które sobie wyobrażasz... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|