Oni razem gdzieś siebie dopadli Dwóch pokłutych przez cierń ostrężyny Oboje tak niezaradni Lecz jak najzaradniej szczęśliwi
Ona tylko przy nim się śmiała On jej bańki puszczał źrenicą Świtu bojąc się noc przedłużała Że znów wróci od niego donikąd
On ją starym woził komarem Łydki brudne jej były od smaru Pili wino czerwone nad ranem W towarzystwie lipcowych komarów
Ona dawała mu wszystko Choć nic nie miała na własność I wcale nie było im przykro Gdy spali wciąż nie mogąc zasnąć
Daj daj naj naj
Ona mu prała skarpety On zaś dla niej kradł róże Wszystkie swoje sekrety Wrzucali w tęczowe kałuże
On dla niej świat przemalował W jej ulubione kolory Dla niej Bogu farby zrabował By prostować jej los pogarbiony
Dla niej gwiazdy chyba skradł wszystkie Ona niebo dla niego dwa razy Czasem wygniatywała mu pryszcze Wszak nie byli jeszcze tak starzy
On z nią dzielił się serkiem topionym Ona z nim ziemniakiem z ogniska Zakąszali ogórkiem kiszonym Życie pijąc z jednego kieliszka
Daj daj naj naj
Nagle od siebie odpadli Tak jak nagle się kiedyś skleili I wszystko znów wzięli diabli Wszystkie sny gdzieś po drodze zgubili On z inna pojechał nad morze Ona brudne zbierała halerze Aby kupić córce koronę Na bal dzieci w praskiej operze
Odczepili się nagle od siebie Być może im czegoś zabrakło Na te same patrzą gwiazdy na niebie Jednak kochać z daleka niełatwo
Ja widziałem jak od siebie odpadli Plecami wprost w ostrężyny Oboje tak niezaradni Lecz jak najzaradniej szczęśliwiTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.