Bogu śpiewałaś ze swych kartek, że los cię upchał w ciasnej czerni, że nikt nie zabrał cię na barkę, gdy się pod stopą grunt rozszczelnił. Dałaś im zachwyt, dałaś zło i sztylet ze swą wystygłą krwią, i serce, które jeszcze biło, dałaś nienawiść, łzy i miłość. Odeszłam w deszczu potępienia, zapiekła sztolni siódmy mrok, tu brzuch mnie bolał od trzeźwienia na wisok waszych żywych zwłok. Nogi w swym głupim plączcie tańcu, napchajcie gęby, ile trzeba, powieście mnie na drwiny różańcu, przybijcie mnie do krzyża z drzewa. Wystawią cię na pośmiewisko, ćwiczyć na tobie będą żart, sprzedadzą za nic i za wszystko, powróżą z kredytowych kart. Oprą się jeszcze brudnym butem o twój umarły jak ty grób, wciąż nękać będą twoją duszę, paznokcie zerwą ci ze stóp, zedrą tatuaż z twojej piersi, nakarmią tobą swój tani pic i słuchać będą twoich pieśni, z których nie zrozumieją nic. Zostawisz ich we własnym bagnie, sami się z siebie będą śmiać. Pieśnią rozpalisz im latarnie, by ciemny ich rozświetlić las. Sława, pokuta i na kolanach o wschodzie słońc modliłaś się do swego boga-narkomana, by z klatki trosk wypuścił cię. Duszę twą jęli wypożyczać, serce zdeptali w dzikim tańcu, wyprowadzali cię na smyczy w ciasnej obroży i w kagańcu. Pod dachem z bólu i diamentów, pod niebem znikających gwiazd gasły ci oczy do momentu, aż zgasły raz na wieczny czas. Zanim sczernieje ci korona, nim szminkę zmyją z twoich ust, ty w czerni wrócisz swej ramiona, które utulą cię do snu. Lecz nie znalazłaś równych sobie, gdy niewidoczny przeszłaś próg. Wciąż palą się flesze na twoim grobie, dręcząc cię na tej ostatniej z dróg. Lecz nie znalazłaś równych sobie i ciebie nie odnalazł nikt. Nie gasną flesze na twym grobie, londyński chłodny wstaje świt.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.