Mój ludu! i wy, Krakowianie! Zaśpiewam piosenkę niezwykłą, Jak rżnęli się nasi przodkowie - i czy coś z tego wynikło. Kazimierz umarł, krakowski książę i książąt wzór; O spadek po nim - Leszek i Mieszko prowadzą spór. Za Leszkiem jest Kraków zdolny do wszelkich bijatyk lub jatek; Za Mieszka poznańskie rycerstwo da sobie obciąć podatek. Mieszko do spadku ma prawo; a Leszek na spadek ma chęć; Mieszko ma lat siedemdziesiąt i dwa - a Leszek lat pięć.
Oto na wieść o rozdźwięku zbroi się miasto i wieś: Lud mówi: „Wisła ma z Lechem na pieńku, ale Lech Wisłę ma gdzieś!” Leszek miecz troczy do boku, sił sobie dodając uśmieszkiem, A Mieszko mruczy: „Zobaczysz, co znaczy zadrzeć z Mieszkiem!” Zwołują posiłki - już stają gotowe na krwawy bój: Grodzisk, Warka, Okocim, Żywiec i Busko-Zdrój.
Jest w Małopolskiej ziemi wieś nazywana Mozgawą; Tam krew się się bratnia zapieni, wzburzona rozprawą krwawą; Tam matka Polska zapłacze, gdy trupy okryją zagony; Tam robak zje ciała, rdza zeżre żelazne kalesony. I oto już stają! i oto ruszają! już są o pół staja: Elegant z Mosiny, Pierdoła z Gądek i Bejdok z Kłaja.
I oto się zwarli - już miecze łomoczą i lśnią śród równiny; Już idzie krew z Krakowiaków, a z Wielkopolan - łupiny; Już Leszek z komesem Goworkiem, w poznańskiej krwi ubabrany, Czując zwycięstwo swoich, wrzeszczy: Cracovia Pany! A Mieszko z rozpaczą powiada: Mój ludu! cóż się rozklejasz! I siły śród swoich wzmaga, podnosząc okrzyk: Kolejarz! Lecz nagle jakiś ciura wali go łomem w ciemię, Rozwala i hełm, i łom, i zwala z rumaka na ziemię. Śmierć księciu w oczy zajrzała i zbladł pod Fortuny tasakiem I rzecze do ciury: Mój ciuro! daj żyć! bo ja jestem poznaniakiem!
Lecz w tymże momencie Goworek, naczelny komes Leszka, Dostał i upadł jak worek, i wpadł do niewoli Mieszka; Rycerstwo stron obu, widząc, że znikli naczelni wodze, Rzuciwszy broń i proporce, rozpierzchło się w lęku i trwodze. Zostały trupy, zostały zbroje, topory i miecze, I ranni okrutnie rozcięci, z których wzburzona krew ciecze.
Więc płaczą Kraków i Poznań w niewczesnym tonąc lamencie, Że jedna strona i druga strona dostały rżnięcie; Więc płacze Polska, że Naród tylu rycerzy utracił, Lecz cieszą się kmiotki z Mozgawy, bo każdy z nich w coś się wzbogacił; Bo każdy z bogatych łupów plac boju oczyszczał rzetelnie; Do dzisiaj tam z hełmów czajniki, a z tarcz wykuwają patelnie; Do dzisiaj, gdy za stodołę pośpiesza chłopek z kłopotem, To zamiast liści łopianu używa labrów z klejnotem.
Tak bywa, słuchańcze, tak bywa! A potem żal i pretensja, Że zawsze chamstwo wygrywa, gdy bije się inteligencja.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.