Wyszliśmy na powierzchnię i brzask nas zaskoczył Jeden promyczek słońca zamienił nas w głazy, Krew sypie się jak piasek, chłód do serc się wtłoczył Mech porósł oczodoły i do uszu włazi.
Więc tkwimy jak posągi wymarłych gatunków Bawią się między nami Elfy i Krasnale I żłobią nasze ciała szaradą rysunków W ich naiwnym języku, co nie zna nas wcale.
Mówią czarnoksiężnicy, że świat pękł na dwoje I jednym dane w słońcu żyć, a innym w mroku Stąd niechciana kamienność i czczość naszych rojeń Na pradawnym i cudzym oparta wyroku.
Ale myśmy już drgnęli, trą o siebie stawy, Głos się prawie dobywa z żywych głębin skały, Stopy nasze znów czują wilgoć młodej trawy, Zmysły znów odbierają, to co kiedyś znały!
Jeszcze dzień, a ruszymy, by krypt kruszyć wrota I uwalniać spod ziemi bogów ociemniałych. Drugie słońce pojawi się w planet obrotach By ożywić zastygłych i ogrzać skostniałych.
Jeśli nie - zostaniemy, jak pomniki mroku, Jak nagrobne figury istot jeszcze żywych I nie będzie na świecie spokojnego roku I nie będzie na świecie naprawdę szczęśliwych.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.